piątek, 23 listopada 2012

006 Cierpienie; One Shot

Cierpiałam. Od dłuższego czasu. Cierpiałam. Nie wiedziałam jak to wyjaśnić, z resztą, nie miałam siły na wyjaśnienia. Ani czasu, który za szybko leciał. Dnie snuły się tak szybko, że nie zdążałam powiedzieć, który dzisiaj, bo już był kolejny dzień. Rodzice nic nie mówili, po prostu to tolerowali. Nawet nie próbowali mi pomóc, bo wiedzieli, że i tak nic nie zdołają.
Zeszłam na dół po schodach do kuchni i na stole zobaczyłam kartkę z napisem: "Śniadanie masz przyszykowane w lodówce. Wrócę wieczorem, mama.". Jak zwykle uznała, że siedemnastolatka nie umie sobie zrobić śniadania. Nonsens. Do niczego mi to śniadanie nie było potrzebne, bo nie czułam głodu. Otworzyłam więc lodówkę, wyciągnęłam sok pomarańczowy i wróciłam do pokoju.
Usiadłam na łóżku i znowu, jak każdego dnia otworzyłam wielki zeszyt przykryty wspomnieniami. Ból w okolicach serca wzmocnił się. Na zdjęciach był on.. I ja.. Szczęśliwi.. Teraz to dla mnie takie nierealne. Być szczęśliwym, uśmiechniętym.. Prawdopodobnie uzależniłam się od bólu psychicznego. W głębi serca uwielbiałam cierpieć wpatrując się w te zdjęcia. Być może gdzieś tam była nadzieja, że to wszystko było realne.
Max. Maxym. Jego imię ciągle przechodzi mi przez myśli, a to już prawie rok. Rok czasu siedzę w domu i się nie ruszam. Nie zamierzam. Bez Maxyma to nie to samo. Odszedł, zostawił mnie. Samą. Próbowałam się okaleczać, robić wszystko by być tam gdzieś z nim.. Nie udało mi się, zawsze ktoś mi przeszkodził. W końcu uznałam, że to nie ma sensu. Przestałam jeść, przez cierpienie nie odczuwałam głodu. Mama mówi mi, że ostatnio coś schudłam, ale potem dochodzi do wniosku, że przez to że ciągle płaczę i się nie ruszam z domu. Bez Maxyma to nie to samo..
Ostatni nasz wspólny dzień. Nikt nie wiedział, że to ostatni. Umówiliśmy się w naszej ulubionej kawiarni, gdzie pierwszy raz się spotkaliśmy. Nazajutrz miała być nasza rocznica. Okrągłe 2 lata z Maxymem.. Moim Maxymem..
- To co zawsze? - Uśmiechnął się do mnie tak jak miał w zwyczaju. Ja też ciągle byłam uśmiechnięta, że mogłam z nim być.
- Tak, cappuccino.
- Ja też poproszę. - Zamówił i zajęliśmy stolik.
- Mam dla Ciebie na jutro niespodziankę. - Uśmiechnął się, a kosmyk z jego średnio długich włosów opadł mu na czoło.
- Nie będę pytać się jaką, bo pewnie i tak mi nie powiesz. - W tym momencie nachylił się nade mną i cmoknął w czoło.
- Taką Cię kocham. - Znowu jego piękny uśmiech.
Nawet nie wiedziałam, kiedy minęły te trzy godziny i musiałam zbierać się do domu. Oczywiście Maxym mnie odprowadził do domu. Na zewnątrz lekko prószył śnieg. Nadszedł czas pożegnania. Max objął mnie w biodrach i mocno pocałował w usta. Na chwilę świat stanął w miejscu. Byliśmy tylko ja i on.. Szczęśliwi.. Wplotłam dłonie w jego włosy, które uwielbiałam.
- To do jutra. Mam nadzieję, że będzie Ci się podobało. - Mrugnął do mnie i ostatni raz cmoknął mnie w czoło.

Nazajutrz obudziłam się szczęśliwa, od razu popatrzyłam na komórkę. Nic na niej nie było. Miałam zamiar zjeść szybko śniadanie i lecieć na spotkanie z Maxymem, ale sytuacja na dole mnie zatrzymała. Mama siedziała w kuchni przy stole, twarz miała w dłoniach, tata stał nad nią i pocieszał.
- Co się stało? - Spytałam zdenerwowana. Tata popatrzył na mnie ze współczuciem. Mama nie dałaby rady mi tego powiedzieć..
- Max zginął w wypadku autobusu jadąc do nas.
W jednej chwili, w jednym momencie mój świat się zatrzymał. Oczy zrobiły się wilgotne, po chwili zalały się łzami. Wbiegłam do pokoju i opadłam na łóżko. Max nie żyje.. W naszą rocznicę.. Szykował niespodziankę.. Jechał do mnie.. To moja wina.. Gdyby nie ja, gdyby nie nasze święto, Max by żył. To wszystko zdawało się nierealne, bo jeszcze wczoraj było tak dobrze.
Mijały dnie, miesiące, a ja nie wychodziłam z domu i ciągle płakałam myśląc o Maxymie i naszej rocznicy.. Życie przestało dla mnie istnieć. Niedługo będą pełne 3 lata z Maxymem.. Kiedyś do niego dołączę.. Mam nadzieję, że nastąpi to jak najszybciej.


poniedziałek, 19 listopada 2012

005 Kindan no Sekai 3~

Jakiś czas temu poczułam monotonność życia. Budziłam się, szłam do szkoły, wracałam, uczyłam się, kładłam spać, a na drugi dzień znowu tak samo. Czułam, że przestałam istnieć dla moich przyjaciół. W sumie mało z nimi rozmawiałam. Oni byli zajęci swoimi drugimi połówkami, ciągle rozmawiali jacy to oni nie są, gdzie się wybrali, co robili.. Nie pasowałam do nich.
Po lekcjach jak zwykle wyszłam ze szkoły i nałożyłam słuchawki. Szłam przed siebie zmierzając do domu i zaczęłam pogrążać się w rozmyśleniach. Może umówić się do kina z kimś innym? Kogoś poznać, z kimś się zaprzyjaźnić? Nie będę żyła wiecznie samotnie, a obecność kogoś dobrze by mi zrobiła. Może Sayano? Wydawała się miła i.. 
- Uuu.. Wampirek zabłądził? Nie wiesz gdzie twoje miejsce? - Moje rozważania przerwał muskularny chłopak, który na pewno był z watahy. Przez chwilę mój wzrok w nim utkwił. Jak na wilkołaka, był bardzo przystojny. 
- Ym.. Nie, zamyśliłam się i chyba poszłam w złą stronę. Gomen, już wracam. - Mój głos wydawał się niepewny i przestraszony. Nie chciałam tak wypaść. Ale to bez znaczenia, wolałabym być już jak najdalej stąd.
- Hej, poczekaj. - Złapał mnie za ramię. - Chyba niezbyt miło się zachowałem.. - Trzymał się za głowę, jakby był speszony.
- To nieważne, już stąd idę.
- Jestem Takeshi. Przepraszam Cię za całą sytuację, po prostu muszę uważać na przeciwny gatunek.. - Przewrócił oczami. - Nie lubię się zbytnio w to wszystko bawić.
- Mitsuki. - Spróbowałam się uśmiechnąć. - Rozumiem.. Mam podobnie.
Uśmiechnął się i spytał, czy mógłby odprowadzić mnie chociaż trochę. Zgodziłam się, wydawał się miły, chociaż wszyscy przechodzący obok nas patrzyli się na nas pogardliwie. Czy ktoś powiedział, że my nie możemy rozmawiać? Od małego wmawiają nam, że mamy trzymać się z daleka od siebie, ale to przesądy. Może właśnie odnalazłam drugą duszę, z którą mogłabym się zaprzyjaźnić. Ale wolałam na razie nikomu o tym nie mówić.
- Muszę już iść. Spotkamy się jutro? - Zapytał z uśmiechem.
- Nie mam pojęcia. Pewnie pojawię się w szkole, ale wszyscy..
- Nie przejmuj się nimi. Nie mogą ci nic zarzucić, przecież nic złego nie robimy.
- Postaram się.. Sayonara!
- Sayonara!
Całą drogę powrotną rozmyślałam o nim. Czy możliwe byłoby, żebyśmy mogli się bezkarnie przyjaźnić? Moi rodzice nie pozwolą mi, to wiem. Są za bardzo przesądni. A może Takeshi specjalnie zdawał się być miłym, żeby mnie skrzywdzić? Teraz nic nie dawało mi spokoju.


poniedziałek, 12 listopada 2012

004 Kindan no Sekai 2~

Wchodząc do klasy czułam się jak u siebie. Widząc te kilka twarzy uśmiechające się do mnie, zapomniałam o całej szkolnej atmosferze. Usiadłam obok Kiyoshiego. Znaliśmy się od urodzenia, podobno razem byliśmy na pierwszym polowaniu w wieku 3 lat. Mogłam mu powiedzieć o wszystkim, był moim najlepszym przyjacielem.
- Ogenki desu ka? - Spytał z uśmiechem na twarzy. Uwielbiałam, gdy się uśmiechał.
- W miarę dobrze. - Odpowiedziałam również z uśmiechem. - Dawno się nie widzieliśmy.. Mam Ci dużo do opowiedzenia.
- Ja tobie też. - Powiedział tajemniczo. Nigdy nie znałam go od tej strony. O co chodziło?
Moje rozważania przerwał wychowawca Aki. Nasz jedyny nauczyciel i psycholog w jednej osobie. Pomimo wszystkiego wampiry od zawsze trzymały się razem, niezależnie od wieku, więc mogłam na niego liczyć w każdej sprawie.
Po rozpoczęciu wyszłam ze szkoły wraz z Kiyoshim i Hoshi. Oznajmili mi, że muszą wracać. Zdziwiłam się, bo zawsze po szkole chodziliśmy razem do kawiarenki.
- Czekajcie. O co chodzi? Co się u was pozmieniało? Wydaje mi się, że nie jesteście tacy sami niż przedtem.. - Postanowiłam się tu i teraz dowiedzieć o co chodzi. - Kiyoshi.. Miałeś mi coś do powiedzenia, prawda? 
- Tak, możemy się umówić dzisiaj wieczorem u mnie i pogadamy. A żeby Cię to tak nie dręczyło to powiem Ci, że poznałem kogoś. - Puścił do mnie oko.
Zamurowało mnie. Kiyoshi kogoś poznał? Zapewne to dziewczyna i to do niej się tak spieszył.. Czy ona była stąd? Pewnie nie, wszystkie miejscowe wampiry chodziły do tej szkoły.
- A.. Aha, dobrze. - Tylko tyle umiałam z siebie wydusić. Nie umiałam sobie teraz wyobrazić życia bez częstych spotkań z nim. Zawsze mogłam na niego liczyć, a teraz dzielił czas pomiędzy nas dwoje.. 
- Ja.. Ja też kogoś poznałam. - Powiedziała niepewnie Hoshi. Hoshi? Niepewnie? To do niej nie pasowało, zawsze była odważna i mówiła wszystko prosto z mostu. - Nie będę miała już tyle czasu co kiedyś.
No super, zostałam sama. Obydwoje kogoś mieli, a ja? Będę całymi wieczorami siedzieć na kanapie i oglądać po raz setny Death Note'a.
- Rozumiem. No nic, w takim razie bawcie się dobrze. - Zwróciłam się do Hoshi - Mam nadzieję, że z tobą też będę mogła pogadać. - Lekko się uśmiechnęłam.
- Jasne, kiedy chcesz. - Odparła z widoczną ulgą. Widocznie bała się jak na to wszystko zareaguję. Czułam, że to już nie są moi dawni przyjaciele.
~



niedziela, 11 listopada 2012

003 Opowiadanie: 1~

Dodam jeszcze pierwszy rozdział opowiadania, które zaczęłam pisać w wakacje. Nie napiszę na razie o czym jest, bo bym zdradziła wszystko co będzie potem ;) 

Nigdy nie przypuszczałam, że można zakochać się w kimś, kto od zawsze był nienawidzony w swojej rodzinie. Dwa oddzielne światy, próbujące ukrywać najpiękniejsze uczucie na świecie. Tak może dziać się tylko w książkach o miłości.. A jednak zdarzyło się mnie.
- Mitsuki, co dzisiaj zjesz na śniadanie? - Moja mama wyrwała mnie z zamyślenia. 
- Ehm, zjem płatki. - Odparłam, chociaż nie miałam ochoty nic jeść. Dręczył mnie powrót do szkoły już od paru dni. Gdybym mogła wybierać, nigdy bym się nie uczyła w atmosferze jaka tam panuje. Szkoła podzielona jest na dwa skrzydła, dwie oddzielne grupy, które zamieszkują miasto. Wampiry i wilkołaki. Od wieków nie umiemy żyć w zgodzie, więc wszystko jest podzielone. Moja rasa nie ma wstępu do ich części i na odwrót. Na lekcjach zawsze panuje napięta atmosfera, uczyli nas, że nigdy nie wiadomo co wilkołakom “do łba strzeli”. Podobno byli nieobliczalni, nigdy nie wiedziało się co zamierzają. Tak naprawdę niezbyt chciało mi się wierzyć, że mogliby kogoś skrzywdzić. Ciągle byli uśmiechnięci, pełni energii w przeciwieństwie do nas, wampirów. My zawsze byliśmy bladzi i wyglądaliśmy na przestraszonych, nic więc dziwnego, że byliśmy tematem kpin.
- Szybciej, bo się spóźnimy. - Mama mnie pospieszała. Do czego jej się spieszyło? Do pracy, w której siedziała całe dnie za biurkiem i stukała w klawiaturę? Czy jej się to nie znudzi?
- Już skończyłam, możemy iść. - Umówiłam się z nią, że w pierwszy dzień mnie odwiezie, a w następne już będę sama dojeżdżać. Tego również nie rozumiałam, ale bałam się pytać o cokolwiek, aby nie dostać dwugodzinnego wywiadu na ten temat.
Prawie całą drogę milczałyśmy. Pomiędzy nami nigdy nie układało się zbyt dobrze, ale o wszystkim sobie mówiłyśmy. Mało czasu spędzałyśmy razem, przeważnie ja z przyjaciółmi, a ona w pracy. Czasami było mi jej żal, że tyle musi pracować, ale wydawała się szczęśliwa z tego powodu, więc nic nie mówiłam.
- Powodzenia w szkole, Mitsuki. - Mówiąc to pogłaskała mnie po policzku. - Kocham Cię. - Byłam zdziwiona tym wyznaniem, ale z drugiej strony cieszyłam się, że mam w niej wsparcie.
- Ja Ciebie też, mamo. Powodzenia w pracy. - Niechętnie się uśmiechnęłam i wysiadłam z samochodu. Przede mną czekał kolejny rok udręki. Założyłam słuchawki na uszy i szłam spoglądając na znajome twarze. Zostały mi dwa lata nauki, a potem praca. Wygląda na to, że te lata w szkole będą mi się dłużyć w nieskończoność.
- Ohayo, Mitsuki-chan! - Wrzasnęła mi do ucha Hoshi. Automatycznie wyciągnęłam słuchawkę z ucha i się z nią przywitałam. Jak zwykle zaczęła mi nadawać wszystkie nowości.
- Wiesz, że do wilków doszedł jakiś nowy? Nie widziałam go jeszcze, ale podobno jest jakiś dziwny. Jak oni wszyscy z resztą. - Od zawsze była przeciwko wilkołakom. Nawet nie wiem czemu, nic jej nie zrobiły, wydawały się przyjazne. Ale pewnie to tylko pozory.
- Ah, nie wiedziałam. Idziemy do klasy? - Spytałam ją błagalnie. Nie miałam ochoty stać pośród wilkołaków.
- Ciebie to wszystko chyba nie bardzo interesuje, co? - Puściła do mnie oko. - No to idziemy.

002 Przeróbki


Think I'll miss you forever
Like the stars miss the sun in the morning sky
Later's better than never
Even if you're gone i'm gonna drive 

Jesień to najgorsza pora roku. Według mnie. Wszędzie szaro, buro, trzeba ubierać się coraz cieplej i ta ciapa na dworze.. O 16 robi się już ciemno, rano jak wstajesz też ciemno. Nienawidzę tego. 

Dzisiejsza wena mi się natchnęła i zrobiłam obróbki jednego zdjęcia w czterech wersjach. W PhotoScapie i Gimpie. Tego pierwszego programu używam od dawna, znam go na wylot, w drugim jestem początkującą. Kiedyś coś w nim tworzyłam, ale potem mi się nie chciało (słynę z tego, że jestem bardzo leniwa xD), a teraz znowu mnie coś naszło i od kilku tygodni coś tam robię od czasu do czasu. 

Zdjęcie oryginalne:


Obróbka I:



Obróbka II:



Obróbka III:


Obróbka IV:

sobota, 10 listopada 2012

001 Początek



Kiedyś będę miała creepersy.
Kiedyś będę miała pełno przebrań cosplayów.
Kiedyś pojadę na koncert Green Day lub Afromental.
Kiedyś przeprowadzę się do Japonii i założę zespół jrockowy (Będę grać na perkusji)
Kiedyś czeka mnie przejściowa rola w girlsbandzie kpopowym.
Kiedyś będę miała azjatyckiego męża.
Kiedyś będę najszczęśliwszą osobą na świecie.